Max van der Schoot z uczniami
Max van der Schoot (1925 – 1999) był przez dziesięciolecia twarzą ojców franciszkanów w Heerlen ( Królestwo Niderlandów) i okolicach. Inspirujący nauczyciel, lider szkoły, miłośnik ludzi i zwierząt.
Martin van der Weerden
Kiedy zaczynałem swoją drogę zawodową w Bernardinuscollege w 1984 roku jako młody nauczyciel historii, nie miałem sympatii do duchowieństwa katolickiego. Nigdy nie zapomniałem, jak po przedwczesnej śmierci ojca „pan pastor” pozostawił na łasce losu moją matkę. Ale znajomość z „Ojcem Maxem” pokazała mi, że można inaczej. Max był istnym’zjawiskiem’ w szkole, ale także na scenie ulicznej Heerlen w swoim tradycyjnym brązowym habicie, białym sznurku i sandałach. Czasy wpływów „świętego życia rzymskiego” z licznym duchowieństwem w całym społeczeństwie już całkiem zanikały. Ale Max pozostał Maxem. Szybko poczułem się u niego jak w domu. Nie stronił od krytycznych pytań, ale był też zainteresowany moimi entuzjastycznymi pomysłami na aktywizację młodych ludzi na polu społecznym.
Bernardinuscollege zaprojektowany przez architekta Josa Wieldersa
Biurka szkolne na Węgry
Kiedy w 1990 roku upadła Żelazna Kurtyna między Europą Wschodnią i Zachodnią, Bernardinuscollege rozpoczął projekty wymiany z Węgrami, Polską i Rumunią. Dopiero podczas pierwszej wizyty naszych zamożnych uczniów w tych szkołach zdali sobie oni sprawę, jak bardzo jesteśmy bogaci i czego brakuje w tych krajach. Razem z Radą Pokoju Heerlen (Vredesberaad), z pomocą dziesiątek studentów, wszystko zostało zebrane do ponownego wykorzystania w tych krajach. Niemieckie i angielskie podręczniki, tablice szkolne, mikroskopy, a przede wszystkim wiele spisanych na straty ławek szkolnych, które zachowały się w doskonałym stanie; zapełniły się nimi piwnice i strych szkoły. Niestety, pusta, duża ciężarówka przyjechała w środku wakacji i jej napełnieniem musiało zająć się tylko kilka osób, w tym ojciec Max. Mimo pogarszającego się stanu zdrowia nadal wspierał liczne akcje społeczne.
Posąg św. Franciszka na kaplicy Bernardinuscollege w Heerlen autorstwa niderlandzkiego rzeźbiarza, malarza Renalda Ratsa.
Zainspirowany jego duchownym wujkiem
Antoon van der Schoot urodził się w Hedel w Gelderland i pochodził z rodziny z dziesięciorgiem dzieci. Zainspirowany wujem, który jako mnich przyjął imię Maximus (największy), zdecydował się wstąpić do czynnego zakonu Franciszkanów, ale wtedy pod nieco skromniejszym imieniem Maximinus (największy z małych). Po studiach teologicznych i filozoficznych studiował łacinę i grekę. W ten sposób powstały podwaliny jego kariery nauczycielskiej. W Heerlen w Bernardinuscollege został nauczycielem języków klasycznych, a później dyrektorem. Po przejściu na emeryturę nadal mieszkał obok szkoły i został mianowany dożywotnim kapelanem szkolnym. W tym czasie był przez lata akompaniatorem dwóch chórów młodzieżowych, proboszczem Fundacji Samen Onderweg, kapelanem harcerstwa, uczestnikiem wędrówek Pax Christi i przez długi czas Mikołajem (Sinterklaas) w Heerlen. Dzięki młodzieńczej empatii Maxowi udało się poprowadzić buntownicze działania „pokolenia protestu” na spokojniejsze wody.
Martin van der Weerden (1955) jest historykiem specjalizującym się w historii społeczno-gospodarczej. Jako asystent naukowy był aktywny na Uniwersytecie w Utrechcie do 1984 r., następnie do 2021 r. jako nauczyciel historii w Bernardinuscollege w Heerlen realizując projekty internacjonalizacji; zaangażowany w projekty wymiany z Węgrami, Rumunią, Polską, Niemcami i Francją. Był zaangażowany w różne projekty dotyczące historii Limburgii od 1990 roku, w szczególności poprzez Limburgs Geschied- en Oudheidkundig Genootschap (LGOG) oraz jako kolumnista „Van Nul tot Nu”, która ukazuje się od 2010 roku w tygodniku VIA i dzienniku De Limburger .
Wiele informacji o Franciszkanach w regionie górniczym niderlandzkiej Limburgii można znaleźć w „De Fathers van de Akerstraat”, wydanym w 1998 roku pod redakcją Koosa Lindersa i Bena van Melicka.
Źródło: VIA Parkstad/De Limburger. Zdjęcia i artykuł opublikowane za zgodą Pana Martina van der Weerdena.